Amerykańska marynarka wojenna zamierza zamówić bezzałogowe latające cysterny budowane w myśl koncepcji stealth. O kontrakt rywalizują Boeing, Lockheed Martin i General Atomics.

Zdaniem niektórych komentatorów cały program jest jednak niepotrzebnym marnotrawstwem pieniędzy. Według Johna Kohouta MQ-25 jest przykładem na to, jak dysponując zaawansowaną techniką i wykładając odpowiednio dużo pieniędzy, rozwiązać problem, z którym można sobie poradzić znacznie prościej.

Zastąpienie F/A-18 tankujących inne F/A-18 przez MQ-25 ani nie zwiększy zasięgu samolotów bojowych, ani nie zwiększy siły ognia całego skrzydła pokładowego. Wszak MQ-25 również zabierają miejsce na lotniskowcu, więc cała operacja sprowadza się z grubsza do wymiany jednych samolotów na inne.

Ponieważ Stany Zjednoczone od lat stosują w swoich działaniach metodę operacji połączonych, Kohout uważa, że odpowiednim rozwiązaniem byłoby tankowanie samolotów marynarki wojennej przez duże latające cysterny sił powietrznych. Mają one zasięg pozwalający na operowanie w niemal wszystkich rejonach, w których działają lotniskowce, i mogą przekazać maszynom uderzeniowym znacznie więcej paliwa. Jedynym problemem do rozwiązania jest właściwa koordynacja między oboma rodzajami sił zbrojnych.

W ten sposób wyeliminuje się konieczność posiadania latających cystern na pokładzie lotniskowców, dzięki czemu będzie więcej miejsca dla samolotów bojowych.

Komentarz: W większości przypadków takie rozwiązanie faktycznie byłoby najbardziej ekonomiczne, a przy odpowiedniej woli politycznej użyczanie KC-135, KC-10 czy KC-46 nie stanowiłoby problemu. Trzeba jednak pamiętać, ze w niedługim czasie US Navy przyjmie do uzbrojenia także F-35C, które z założenia mają działać w warunkach silnego przeciwdziałania przeciwnika. W takim wypadku latająca cysterna stealth będzie miała większe szanse na skuteczne zrealizowanie misji niż samolot tradycyjny.

Zobacz też: Pomysł-ciekawostka: bezpilotowy F/A-18 latającą cysterną US Navy

(Aviation Week 23.04–06.05.2018)