W piątek 20 września do wsi Mbau na północy Mozambiku wkroczyła uzbrojona grupa, która otworzyła ogień do młodych ludzi pijących alkohol. W zamachu zginęło dziesięć osób. Większość mieszkańców, gdy tylko usłyszała strzały, uciekła do dżungli. Napastnicy spalili większość zabudowań, w tym biura rządzącej partii FRELIMO, a następnie wdali się w strzelaninę z miejscową policją. Wymiana ognia trwała do godziny 1.00 w nocy czasu miejscowego.
Do podobnego ataku doszło w Mindumbe w tej samej części kraju. Tam terroryści zastrzelili dwóch rolników, a następnie odcięli im głowy.
Północny Mozambik, a w szczególności prowincja Cabo Delgado, od dwóch lat boryka się z problemem napaści ze strony ekstremistów religijnych. Szacuje się, że do tej pory zabito ponad 300 osób, a nawet kilka tysięcy zostało zmuszonych do ucieczki. Odpowiedzialność za zamachy bierze na siebie tak zwane Państwo Islamskie, jednak powiązanie między mozambickimi ekstremistami a Da’isz nie zostało potwierdzone.
Po podpisaniu pokoju z RENAMO władze planują oddelegować większe siły na północ kraju. Utrzymujące się niepokoje w Cabo Delgado mogą niekorzystnie odbić się na kluczowych inwestycjach w sektorze energetycznym.
Zobacz też: Wobec bierności Zachodu Rosja umacnia wpływy w Afryce
(news.yahoo.com)