Rosjanie i Norwegowie organizują wspólną wyprawę, która określi stan zatopionego atomowego okrętu podwodnego K-159 i zalegających wraz z nim odpadów promieniotwórczych zalegających na dnie Morza Barentsa. W misji bierze udział piętnastu badaczy, którzy na pokładzie rosyjskiego statku badawczego Iwan Pietrow opuścili port w Archangielsku. Norweski Urząd Ochrony przed Promieniowaniem (NRPA) wyznaczył im zadanie określenia zagrożenia radiologicznego dla środowiska.
Ingar Amundsen, jeden z urzędników powiedział, że wyprawa jest niezbędna dla ustalenia poziomu zagrożenia, jakie niesie za sobą dalsze pozostawanie okrętu na dnie akwenu morskiego. Na K-159 znajduje się duża ilość paliwa jądrowego i prędzej, czy później będzie przeciekać. Tym samym zadaniem naukowców będzie uzyskanie wiarygodnych danych na temat kondycji okrętu i wykonanie rzetelnych pomiarów. Amundsen, zapytany o to, czy Norwegowie zaangażują się w działania podejmowane w celu podniesienia statku, oświadczył, że „jest to rosyjski okręt podwodny i jednocześnie ich odpowiedzialność”. Strona norweska podejmie więc tylko niezbędne działania w celu zweryfikowania pogłosek o wycieku z reaktora okrętu, które mogą negatywnie odbić się na rodzimym rybołówstwie.
Wycofany ze służby w 1989 roku K-159 wypłynął w swój ostatni rejs z portu Griemicha położonego 400 km od Murmańska. Jego zadaniem było przepłynięcie około 200 kilometrów do wojskowych zakładów utylizacyjnych w Polarnym. Na wodzie utrzymywał się dzięki czterem pontonom. Poruszał się z pomocą specjalnego holownika. W miejscu docelowym miał zostać poddany usunięciu ostatnich części reaktora, potem miał zostać złomowany. Okręt zatonął na Morzu Barentsa w sierpniu 2003 roku. Osiadł na głębokości 238 metrów z dziewięcioma członkami załogi i wypalonym paliwem jądrowym ważącym osiemset kilogramów.
(barentsobserver.com)