Wspominaliśmy już o republikańskim planie naprawy amerykańskich sił zbrojnych w odniesieniu do marynarki. Kolejnym ciekawym punktem wizji pod tytułem „Restoring American Power”, nakreślonej przez członka senackiej komisji sił zbrojnych Johna McCaina, jest pomysł wprowadzenia do służby w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych 300 lekkich samolotów bojowych.
Plan byłby częścią zaktualizowanej koncepcji lotnictwa bojowego USAF-u, które miałoby się składać nie tylko z myśliwców piątej generacji, bezpilotowców i starzejących się bombowców strategicznych, ale też z pewnej liczby starszych myśliwców i lekkich samolotów bojowych „z dolnej półki”. Nowe samoloty pola walki byłyby także doskonałym narzędziem rekrutacji i selekcji nowego personelu, co pozwoliłoby siłom powietrznym lepiej stawiać czoła narastającemu deficytowi pilotów.
Jak proponuje McCain, 200 takich samolotów – niewymagających asygnowania dużych kwot na zakup, ustalania odległych terminów dostaw ani wieloletniego rozwoju – powinno trafić do służby w US Air Force jeszcze przed końcem 2021 roku.
Szef sztabu USAF-u, generał David Goldfein, odniósł się do projektu entuzjastycznie. Jego zdaniem F-22 i F-35 byłyby potrzebne w konflikcie z dobrze wyposażonymi przeciwnikami – Chinami, Rosją, Koreą Północną lub Iranem. Myśliwce powinny jednak mieć trochę wytchnienia od działań nad Irakiem, Afganistanem, Libią i Syrią, gdzie zwykle nie są konieczne ich niska wykrywalność, duża prędkość i zaawansowane systemy elektroniczne.
Dążenia McCaina są zbieżne z istniejącym już programem OA-X, w którym brane są pod uwagę A-29 Super Tucano i AT-6 Wolverine. Zapytany przez Breaking Defense i Aviation Week, Goldfein potwierdził, że jedną z rozpatrywanych w tej roli konstrukcji jest także opracowany przez Textrona samolot Scorpion (na zdjęciu tytułowym). Generał podkreśla jednak, iż z powodu braku funduszy nie można jak na razie mówić o kontrakcie, ale raczej o eksperymencie. Choć rozmowy z producentami mają charakter nieformalny, ich pierwszych efektów można się spodziewać już wiosną tego roku.
Tradycja czy nowoczesność?
Idea tańszych w eksploatacji lekkich samolotów bojowych, uzupełniających kosztowne myśliwce wielozadaniowe, jest od dawna znana w Europie: Niemiecką wersję Alpha Jeta opracowano jako nie tylko maszynę szkolno-treningową, lecz także lekki samolot szturmowy. Brytyjskie Hawki T Mk 1A uzbrojone w pociski AIM-9L i działka Aden, pilotowane przez instruktorów i naprowadzane na cel przez myśliwskie Tornada, miały być drugą linią obrony RAF-u na wypadek wojny. By nie sięgnąć już do takich klasyków jak Fiat G.91, włosko-brazylijski AMX (A-11 Ghibli) czy niezrealizowane polskie TS-11 Iskra BR 200, M-96 Iryda i PZL-230 Skorpion.
Stany Zjednoczone również mają bogatą historię użycia lekkich poddźwiękowych samolotów bojowych, takich jak A-1 Skyraider, A-37 Dragonfly i OV-10 Bronco. Wycofanie OV-10D ze służby w US Marine Corps w 1995 roku bywa do dziś krytykowane. Prócz tego, że mógł okazać się on idealny do działań nad Irakiem i Afganistanem, mógł operować ze śmigłowcowców desantowych i stałby się teraz doskonałą osłoną dla pionowzlotów MV-22B Osprey. Wyposażenie amerykańskich sił zbrojnych w lekkie maszyny, określane jako rozpoznawczo-szturmowe lub przeciwpartyzanckie, nie byłoby więc nowością, ale raczej powrotem do dobrych tradycji.
Zobacz też: AHRLAC Mwari. Tani sposób na zielone ludziki.
(mccain.senate.gov, breakingdefense.com, defensetech.org)