USAF zamierza rozwijać projekt budowy małych bezzałogowych bojowych statków powietrznych i tworzyć scenariusze ich użycia na polu walki. Podstawową zaletą mają być niższe koszty realizacji bojowych operacji powietrznych. Względna taniość maszyn będzie działać na ich korzyść.

Zniszczenie jednego małego drona, który będzie kosztował mniej niż milion dolarów, na pewno nie będzie tak opłacalne jak neutralizacja wrogiego bezpilotowca większych rozmiarów lub bombowca B-2. W tych dwóch przypadkach mówimy o kwotach odpowiednio dwudziestu milionów i dwóch miliardów dolarów. Wykorzystanie małych dronów zmieni kalkulację możliwości na polu bitwy. Spotkanie z wrogimi pociskami przeciwlotniczymi będzie wychodzić na korzyść atakujących. Rozproszenie kilkunastu małych bezpilotowców ma zmusić wroga do inwestowania w zmiany w obronie powietrznej.

– Projekt jest wciąż jest w fazie koncepcyjnej, ale przed końcem tego roku ma dojść do demonstrowania niektórych koncepcji – powiedział pułkownik Brandon Baker, dyrektor amerykańskich sił powietrznych do spraw wywiadu, rozpoznania i zwiadu.

Obecnie zakłada się, że małe drony będą mogły działać w trzech podstawowych scenariuszach: współpracy, lojalnego skrzydłowego i roju. Pierwszy z nich opiera się na współpracy dwóch bezzałogowców w celu osiągnięcia powziętego celu. Lojalny skrzydłowy zakłada współpracę dronów z jednostką centralną, na przykład myśliwcem, w celu wzmocnienia jego potencjału i jego ochrony. Ostatnim jest rój, w którym duża liczba dronów współpracuje, aby osiągnąć cel.

Baker powiedział również, że popyt na małe drony stale wzrasta, zaś zastosowanie tańszych, mniejszych i bardziej autonomicznych bezzałogowych statków powietrznych może również pomóc w złagodzeniu obciążenia operatorów większych bezzałogowców. Jeden operator może dowodzić operacją kilku małych dronów.

(defenseworld.net; U.S. Air Force / Staff Sgt. Brian Ferguson)

US Air Force / Staff Sgt. Brian Ferguson