Rzeczniczka rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Marija Zacharowa (na zdjęciu) potwierdziła, że w Sudanie przebywają pracownicy rosyjskich firm ochroniarskich. Jest to pierwszy komunikat, w którym przedstawiciele Kremla przyznają, że wiedzą o Rosjanach, de facto prywatnych żołnierzach, działających w Chartumie.
Zacharowa podkreśliła jednocześnie, że rząd nie ma nic wspólnego z prywatnymi inicjatywami przedsiębiorstw działających w Sudanie. Ich pracownicy mają zajmować się wyłącznie szkoleniem i doradztwem w kwestiach bezpieczeństwa.
Protesty w Sudanie spowodowane są drastycznym wzrostem cen żywności i paliwa, co bezpośrednio przyczyniło się do pogorszenia stanu życia Sudańczyków. Początkowo demonstranci skupiali się na kwestiach ekonomicznych, jednak szybko zaczęli nawoływać prezydenta Umara al-Baszira do ustąpienia. Rząd dla wzmocnienia swojej pozycji miał wynająć rosyjskich najemników, którzy rzekomo biorą czynny udział w zaprowadzaniu spokoju w stolicy.
Oficjalne statystyki Federalnej Służby Bezpieczeństwa wskazują na znaczny wzrost liczby Rosjan podróżujących do Chartumu. W ostatnim kwartale 2017 roku było to dwieście osób. Wcześniej, w 2013 roku, kwartalnie Sudan odwiedzało nie więcej niż osiemdziesięciu obywateli Federacji Rosyjskiej. Oświadczenie rosyjskiego MSZ zostało sprowokowane przez pojawiające się w prasie artykuły informujące o najemnikach wspierających siły rządowe tłumiące protesty w Chartumie.
Zobacz też: Holandia oskarża Rosję o złamanie układu INF
(reuters.com)