25 stycznia Departament Obrony USA poinformował o przyznaniu przedsiębiorstwu Raytheon Missiles Systems kontraktu na wsparcie techniczne i inżynieryjne dla przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych FIM-92 Stinger. Ma ono dotyczyć wyrzutni używanych przez US Army, jak i dwóch zagranicznych użytkowników.
W przypadku US Army kontrakt jest skutkiem decyzji o odbudowie obrony przeciwlotniczej jednostek lądowych. Od zakończenia zimnej wojny amerykańskie wojska lądowe nie wykorzystywały bowiem aktywnie Stingerów, co podyktowane było brakiem przeciwników posiadających lotnictwo wojskowe.
W tym roku ćwiczenia z użyciem tych systemów mają jednak być wznowione, co jest podyktowane rosnącym zagrożeniem ze strony dronów. Efekty tego można bardzo dobrze zauważyć na przykładzie wojny domowej w Syrii.
Jeśli chodzi o użytkowników zagranicznych, o ile Tajwan (pierwszy z nich) jest aktywnym użytkownikiem tych wyrzutni, zarówno w odmianach lądowych (pojedyncza przenośna i podwójna na podstawie przeciwlotniczej), jak i powietrznej (jako uzbrojenie AH-64D), o tyle wzmianka o Polsce jest tu sporym zaskoczeniem. Wojsko Polskie bowiem nie posiada jakichkolwiek zestawów Stinger, a co więcej, polski przemysł produkuje analogiczne pociski przeciwlotnicze. Dlaczego nieistniejące pociski mają więc dostać części zamienne?
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest kwestia śmigłowców szturmowych o kryptonimie Kruk. FIM-92 służyłby jako uzbrojenie przeznaczone do samoobrony przed innymi śmigłowcami bojowymi i jako środek do zwalczania dronów. W pociski tego typu są obecnie wyposażone wszystkie cztery proponowane dla Polski śmigłowce – Boeing AH-64E Guardian, Bell AH-1Z Viper, Airbus Helicopters Tiger i TAI T-129 ATAK.
Wbrew pozorom potencjalny zakup Stingerów nie będzie więc w żaden sposób decydował o wyborze konkretnego typu maszyny dla polskiego wojska. Byłoby za to pewne, że pociski Grom/Piorun nie będą integrowane z żadnym z wymienionych śmigłowców.
Realizacja kontraktu ma się zakończyć do roku 2022.
(defense.gov)