Jak donosi dziennik Handelsblatt, holding ThyssenKrupp Marine Systems znalazł się w poważnych tarapatach. Przyczyną są skandal korupcyjny w Izraelu i złe zarządzanie.
Wydawało się, że TKMS jest w świetnej kondycji, a liczny portfel zamówień zapewnia stabilną przyszłość. Tymczasem koncern notuje notuje regularne opóźnienia w dostarczaniu zamówionych okrętów, co przekłada się na wysokie kary umowne.
Niedotrzymywanie terminów miało być jedną z przyczyn dla, której Australia zdecydowała się wybrać francuskie okręty podwodne typu Barracuda, a nie typ 214. Jak dowiedział się Handelsblatt, zarząd koncernu ThyssenKrupp od dłuższego czasu nosił się z zamiarem sprzedania oddziału morskiego. Przełożyło się to na niedoinwestowanie TKMS, według źródła z wewnątrz firmy oszczędzano na wdrażaniu nowoczesnych technologii, a część prac w dziale projektowym ma być nadal wykonywana „ręcznie”. W efekcie szanse na sprzedanie TKM są obecnie marne.
Dużym problemem okazał się kontrakt na sześć okrętów podwodnych typu 214 dla Turcji. Zarząd uległ żądaniom Ankary, aby jednostki w jak największym stopniu powstały w Turcji. Niestety transfer technologii do stoczni marynarki wojennej w Gölcük przebiega bardzo opornie. Pierwszy z okrętów został zwodowany dopiero w roku 2015, czyli w roku, w którym zgodnie z umową miał podnieść turecką banderę. W rezultacie kary umowne, które musi płacić TKMS, przekroczyły już sto milionów euro.
Zdaniem gazety gwoździem do trumny może być skandal korupcyjny w Izraelu, o którym pisaliśmy miesiąc temu. Świadkiem w procesie jest lokalny przedstawiciel TKMS Michael Ganor, a oskarżonymi – sześciu izraelskich oficjeli. Sama sprawa może dotyczyć nie tylko okrętów podwodnych typu Dolfin, ale także korwet typu Sa’ar. W najgorszej, choć mało prawdopodobnej, sytuacji TKMS może zostać z kilkoma okrętami nieodebranymi przez klienta.
Zobacz też: Rheinmetall z zamówieniem na amunicję czołgową
(handelsblatt.com)