Po ponad dwóch tygodniach od zdarzenia wciąż trwa usuwanie skutków największego w historii wycieku paliwa w bazie lotniczej US Navy w Virginia Beach, znanej jako NAS Oceana.
Do zdarzenia doszło 10 maja podczas rutynowej operacji przepompowywania paliwa lotniczego z barki rzecznej do zbiorników bazy. Na skutek błędnego przełączenia zaworów, zamiast do jednego z przepastnych zbiorników o pojemności 3,3 miliona litrów, strumień cieczy trafił do zbiornika o pojemności zaledwie 7500 litrów.
Zanim następnego ranka odkryto błąd, doszło do wycieku 355 tysięcy litrów JP-5, z czego 94,6 tysiąca litrów wypłynęło poza teren bazy, gdzie dostało się do gleby i źródeł wody. Koszt utraconego paliwa oszacowano na 184 tysiące dolarów. Do działań zaangażowano personel bazy oraz specjalistyczną firmę oczyszczającą.
W ciągu doby od zdarzenia okoliczni mieszkańcy zaczęli uskarżać się na bóle głowy i gardła oraz nudności. Odczuwali też ogólny niepokój w związku z dużą ilością oparów. Określali swoją sytuację jako „życie wewnątrz zbiornika paliwa” lub w warunkach, w których „w całym domu śmierdzi jak w garażu”.
Choć stężenia oparów paliwa poza bazą nie uznano za groźne dla zdrowia, mieszkańcom dwustu posesji na czas usuwania skutków wycieku zaoferowano pobyt w hotelu na koszt marynarki. Część skorzystała z oferty, inni – uszczelniwszy okna i drzwi taśmą i kocami – zabarykadowali się na wyższych piętrach swoich domów.
W wyniku skażenia śmierć poniosło 700 zwierząt, głównie ryb, a porastające brzegi jednego ze strumieni bujne trawy i sitowia stały się w wypłowiałe i martwe. Biologów martwi wpływ paliwa lotniczego na ekosystem okolicznych słonych bagien, które jak dotąd skutecznie chroniły rejon przed erozją gleby i powodzią.
Zobacz też: Problemy bazy lotniczej marines w Beaufort
(wtkr.com, pilotonline.com; na zdj. strażacy z NAS Oceana podczas ćwiczeń usuwania skutków wycieku paliwa)