6 kwietnia w okolicach bazy amerykańskich wojsk lądowych w Fort Campbell w stanie Kentucky rozbił się AH-64E Apache Guardian. Maszyna należała do lotnictwa 101. Dywizji Powietrznodesantowej. Jak dotąd nie podano bliższych informacji na temat okoliczności wypadku. Wiadomo jedynie, że doszło do niego podczas lotu ćwiczebnego w warunkach nocnych. W katastrofie zginęli obaj członkowie załogi.
Ostatnie tygodnie, niestety, nie były szczęśliwe dla maszyn będących wizytówkami amerykańskiego przemysłu lotniczego. W marcu doszło do katastrof F/A-18F US Navy i tureckiego F-16. Na początku kwietnia rozbiły się południowokoreański F-15K, F-16 Thunderbirds oraz AV-8B i CH-53E US Marine Corps. W wypadkach tych zginęło łącznie dziesięciu lotników, ocalał tylko pilot Harriera.
Zdarzenia z udziałem maszyn USMC okazały się przy tym zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. 30 marca dwa AV-8B z innej jednostki awaryjnie lądowały na cywilnym lotnisku Yakima w stanie Waszyngton, czego powodem była usterka elektryczna jednego z nich. 3 kwietnia, dnia, w którym doszło do katastrofy CH-53E w Kalifornii, należący do 26. Jednostki Ekspedycyjnej Piechoty Morskiej inny Sea Stallion wykonał w Dżibuti tak twarde lądowanie, że zniszczeniu uległy struktury wytrzymałościowe płatowca.
Zobacz też: Więcej informacji o katastrofie japońskiego AH-64
(military.com, usni.org)