Pisaliśmy już o tym, co sądzi o lotniskowcowych ambicjach Tokio i Seulu ośrodek badawczy STRATFOR. Kilkanaście dni temu na łamach serwisu Defense One swoją opinię o planach Japonii dotyczących posiadania okrętów lotniczych z myśliwcami wyraził analityk z innej organizacji doradczej, think tanku RAND.
Jeffrey W. Hornung, specjalizujący się w problematyce bezpieczeństwa morskiego wschodniej Azji, twierdzi, że przy podejmowaniu decyzji co do lotniskowców Japończycy powinni wziąć pod uwagę czynniki zarówno operacyjne, jak i finansowe. Cokolwiek jednak Japonia postanowi, powinna uczynić to szybko.
Ekspert zauważa, że najbardziej wysuniętą w stronę Chin jednostką Japońskich Powietrznych Sił Samoobrony jest 9. Skrzydło Lotnicze na Okinawie. W przypadku zajęcia przez Chińczyków spornych wysp Senkaku mogłoby stać się ono natychmiast głównym celem, a myśliwce z oddalonych baz na Honsiu i Kiusiu byłyby w stanie przylecieć jedynie przy wsparciu narażonych na ataki latających cystern.
Lotniskowce z F-35B mogłyby natomiast pojawiać się tam, gdzie byłyby potrzebne. Dodatkowo zwiększyłyby interoperacyjność japońskich sił morskich z amerykańskimi. Analityk szacuje jednak, że modyfikacje Izumo i Kagi oraz zakup dwudziestu F-35B kosztowałyby Tokio z grubsza 4 miliardy dolarów, co – na tle 48-miliardowego budżetu obronnego Japonii na rok 2019 – byłoby nie do przełknięcia.
Konwersje niszczycieli śmigłowcowych na lotniskowce obejmowałaby zapewne pokrycie ich pokładów startowych okładzinami odpornymi na działanie wysokich temperatur i przesunięcie dziobowych instalacji Phalanx. Zbiorniki i zbrojownie okrętów musiałyby być dostosowane do odnawiania gotowości bojowej myśliwców. Konieczne byłoby też zainstalowanie systemu informatycznego ALIS do serwisowania F-35.
Alternatywą może być rozwój floty desantowej, umożliwiającej szybkie odbicie zaatakowanych wysp z rąk najeźdźcy. Jako rozwiązanie lepsze od lotniskowców specjalista z RAND sugeruje również użycie uzbrojonych bezzałogowców, które byłyby tańsze i prostsze w utrzymaniu niż myśliwce, nie wymagają dużych okrętów ani baz i byłyby trudniejsze do zniszczenia dzięki ich rozproszeniu na dużo większym obszarze.
I tu jest pewien problem: Japończycy nie dysponują bowiem ani doświadczeniem, ani sprzętem, które umożliwiałyby im jakiekolwiek działania – a w szczególności wywalczanie przewagi w powietrzu – przy użyciu bezzałogowców. Lekkie lotniskowce byłyby natomiast rozwiązaniem prawie natychmiastowym.
Zobacz też: USS America jako lekki lotniskowiec
(defenseone.com, popularmechanics.com)