Dowództwo Wewnętrzne Sił Obronnych Izraela opracowało plan awaryjny przewidujący ewakuację setek tysięcy mieszkańców, zarówno znad granicy z Libanem, jak i z terytoriów zagrożonych ostrzałem ze strony Hamasu. Bardziej namacalne są plany w tym pierwszym przypadku. Dystrykt Północny zamieszkuje blisko milion ludzi, ale gdy wybuchnie wojna z Hezbollahem planuje się ewakuację dwustu pięćdziesięciu tysięcy.
– W przeszłości nie myśleliśmy o potrzebie ewakuacji całych społeczności, ale teraz rozumiemy, że być może setki tysięcy ludzi będą musiały opuścić swoje miejsca zamieszkania – powiedział pułkownik Icik Bar. Niewątpliwie ma to związek ze rosnącym zagrożeniem ze strony libańskiej Partii Boga. Wśród izraelskich oficerów obawy wzrosły po ostatnich deklaracjach jej przywódcy, Hassana Nasrallaha, który stwierdził, że w przyszłej wojnie nie będzie żadnych granic, izraelscy żołnierze powinni zastanowić się milion razy zanim zaatakują Liban (zobacz też: Lider Hezbollahu grozi zniszczeniem reaktora Dimona).
Zmieniła się również ocena potencjału Hezbollahu, stanowiącego obecnie większe zagrożenie, nie tylko dzięki posiadanemu arsenałowi rakiet, które mogą spaść na izraelskie terytorium. Coraz większym problemem ma być lepsze przygotowanie bojowników do prowadzenia działań wojskowych, dzięki doświadczeniu zdobywanemu w Syrii, pomocy ze strony Iranu i posiadania bardziej zaawansowanego sprzętu wojskowego (zobacz: Iran wybudował podziemne fabryki broni w Libanie?).
Według szacunkowych danych, opartych głównie na informacjach spływających od wywiadu, bojownicy Hezbollahu dysponują obecnie stu tysiącami pocisków różnych typów, z których przynajmniej kilka tysięcy jest w stanie dolecieć do Tel Awiwu. Według innych danych analitycznych Izrael musi liczyć się z tym, że bojownicy będą w stanie odpalić od półtora do dwóch tysięcy pocisków dziennie, co wydaje się ogromną liczbą, bowiem podczas wojny z Libanem liczba ta oscylowała w granicach od 150 do 180 dziennie.
– Doszło do znaczących zmian w regionie, których nikt się nie spodziewał. Ewolucja zagrożeń na granicach Izraela sprawiła, że Siły Obronne Izraela muszą przygotować się na wojny przeciwko grupom, a nie całym armiom – oznajmił pułkownik Bar.
Plan ewakuacji
Opracowanemu przez Dowództwo Wewnętrzne planowi nadano kryptonim „Bezpieczna Odległość”. Zgodnie z jego założeniami najbardziej narażeni na bezpośredni atak mieszkańcy nadgranicznych miejscowości będą ewakuowani do względnie bezpiecznych miejsc, takich jak hotele, szkoły, pensjonaty lub inne osiedla. Będą to miejsca położone z dala od frontu na północy kraju. Planuje się przemieszczenie ludności do Doliny Jordanu, Jerozolimy, Ejlatu (położonego w Dystrykcie Południowym, najdalej wysuniętym na południe miastem Izraela), a także do osiedli w Zachodnim Brzegu Jordanu. Zależnie od możliwości całe wspólnoty miałyby być ewakuowane bez rozdzielania, tak aby ograniczyć skutki częściowego zerwania wytworzonych więzi społecznych.
Szef sztabu Izraelskich Sił Obronnych generał dywizji Gadi Eisenkott stoi na stanowisku, że zagrożenie rakietowe nie jest jedynym, z którym będzie się trzeba zmierzyć. Jego zdaniem przygotować się trzeba również na realne niebezpieczeństwo ataków terrorystycznych na cywilów, które dokonywane będą przez bojowników przekraczających granicę drogą lądową. Wówczas nie będzie możliwości zapewnienia im pożądanej ochrony.
Podczas wprowadzania planu w życie dowództwo obrony cywilnej będzie współpracować z Dowództwem Północnym, obecnie kierowanym przez generała dywizji Joela Strika (20 marca zastąpił na stanowisku Awiwiego Kochawiego), wcześniejszego szefa Dowództwa Wewnętrznego.
Zobacz też: Izrael odkłada plany utworzenia nowego dowództwa
(jpost.com, www1.cbn.com)