Jak podały w ostatnich dniach anglojęzyczne media, 23 kwietnia na terenach Iraku zdarzył się nietypowy wypadek. W Górach Kurdystańskich, nie dalej niż sto kilometrów na południowy zachód od miasta Kirkuk, bojowników Daisz zaatakowało… stado dzików.
Bojownicy przygotowywali się do zasadzki na przywódców lokalnych klanów, którzy organizowali oddziały przeciwko Da’isz, od połowy 2014 roku ukrywając się na obszarach górskich. Jak powiedział reporterowi The Times szejk Anwar al-Assi, ruch pośród gęstego sitowia musiał przyciągnąć uwagę dzików, zamieszkujących okoliczne, przecinane plantacjami kukurydzy tereny i uznających je za swoją własność.
Atak parzystokopytnych okazał się zadziwiająco skuteczny. W wyniku stratowania przez dziki trzech bojowników poniosło śmierć, a pięciu dalszych zostało rannych. Źródła nie wyjaśniają, czy byli oni uzbrojeni w broń palną, a jeśli byli – dlaczego nie użyli jej do zabicia lub przepłoszenia dzików.
Prócz na pewno decydującego w takich sytuacjach czynnika zaskoczenia, mogło to mieć związek z wierzeniami religijnymi. W islamie świnia, której wolno żyjącym krewniakiem jest dzik, uważana jest za zwierzę nieczyste. Wedle Starego Testamentu nie powinno się spożywać jej mięsa, mieć kontaktu z jej krwią ani świni dotykać.
Pod wiadomościami o wydarzeniu ponoć pojawiło się trochę złośliwych komentarzy amerykańskich internautów. Lansowana jest także teoria, że atak dzików na bojowników był swoistym rodzajem karmicznego odwetu za dokonaną wcześniej przez tę samą grupę egzekucję dwudziestu pięciu cywilów.
Myśliwi z Florydy, Georgii czy Teksasu potwierdzają, że z rozjuszonymi dzikami, zwłaszcza gdy są wystarczająco duże i liczne, nie ma żartów. Znawcy kultury Bliskiego Wschodu wiedzą ponoć natomiast, że iracka starszyzna lubi raczyć słuchaczy różnego rodzaju opowieściami – spośród których nie wszystkie muszą być prawdziwe.
(taskandpurpose.com)