Fujian – trzeci z chińskich lotniskowców, a zarazem pierwszy zaprojektowany w kra­ju – szykuje się do wyjścia w morze na pierwsze próby morskie. To kamień milowy w projekcie chińskiego super­lot­nis­kowca, jednak droga do podniesienia bandery jest jeszcze długa.

Spekulacje o rychłym rozpoczęciu prób morskich rozpoczęły się 21 kwietnia. Przebywający jeszcze wówczas przy nabrzeżu szanghajskiej stoczni Jiangnan lotniskowiec uruchomił silniki. Najwięksi optymiści sugerowali, że próby morskie mogą rozpocząć się 23 kwietnia, w siedem­dziesiątą piąta rocznicę powstania Marynarki Wojennej Chińskiej Armii Lu­dowo-Wyzwoleń­czej. Tak się jednak nie stało. Fujian opuścił stocznię w asyście holowników dopiero 29 kwietnia i zatrzy­mał się na kotwicowisku u ujścia Jangcy.

Praktycznie stuprocentowe potwier­dze­nie pojawiło się 30 kwietnia. Władze wydały wówczas oświadczenie o zamknię­ciu dla żeglugi w dniach 1–9 maja rejonu położonego około 72 mil morskich na wschód od Szanghaju. Nawet mimo po­minięcia rocznicy powstania MWChALW dobór terminu pozostaje nie­przy­pad­kowy. Święto pracy to także w Chinach dzień wolny i ważny w partyjnym kalendarzu, a wkrótce potem rozpoczyna się wizyta Xi Jinpinga w Europie.



Oczywiście jest to dopiero początek prób morskich. Do tej pory prace nad zwodowanym w czerwcu 2022 roku Fujianem przebiegają bardzo sprawnie i zgodnie z harmo­no­gra­mem, jest to jednak okręt prototypowy, pierwszy tego rodzaju, w trakcie prób mogą więc zajść różne mniej lub bardziej nie­prze­wi­dziane okoliczności. W myśl najbardziej opty­mis­tycz­nego sce­nariu­sza lotniskowiec może zostać przekazany marynarce wojennej nawet w przyszłym roku, bardziej praw­do­po­dobny wydaje się jednak rok 2026.

W ciągu ostatniego półrocza prace nad Fujianem poczyniły istotne postępy. Pierwszym krokiem milowym były próby katapult elektro­mag­ne­tycz­nych, roz­po­częte pod koniec listopada ubiegłego roku. Kolejny krok nadszedł w styczniu wraz z rozpoczęciem malowania pokładu lotniczego. Tych, którzy liczyli na bardziej nowatorską aranżację miejsc posto­jo­wych i startowych, spotkał zawód. Fujian nie różni się tutaj od Liaoninga ani Shandonga.

Z jednej strony dotychczasowa aranżacja pokładów lotniczych jest już dobrze znana załogom, po co więc zmieniać sprawdzone rozwiązania? Z drugiej zaś układ zależy od statków powietrznych, a tutaj nie zaszły istotne zmiany. Trzonem skrzydła pokładowego wciąż są J-15, czyli samoloty rodziny Su-27, niepro­jek­to­wa­nej z myślą o operowaniu z pokładów lotniskowców. To duże maszyny, zaj­mu­jące sporo miejsca – składanie skrzydeł niewiele pomogło – i o dużym promieniu skrętu w trakcie kołowania.



Ale skoro o samolotach mowa. J-15 pozostaje podstawowym samolotem pokła­dowym chińskiej marynarki wojen­nej mimo wszystkich swoich wad, które miały doprowadzić nawet do czasowego wstrzymania produkcji. Po prostu nie ma niczego lepszego. Ale to, że nie ma, nie oznacza, że nie będzie. Regularnie od kilku lat pojawiają się informacje o pracach nad nowym myśliwcem pokła­dowym.

Po okresie fascynacji kierownictwa wojskowego i politycznego pokładową wersją J-20 najwyraźniej zwyciężyła opinia marynarki wojennej. Niewątpliwą zaletą wyboru J-20 byłaby standaryzacja wypo­sażenia z siłami powietrznymi, wadą – otrzymanie samolotu powielającego wszystkie wady J-15. Marynarka nato­miast chciała myśliwca mniejszego, w którego projekcie można by uwzględnić jej wymagania. Takim wyborem od samego początku zdawał się zapro­jek­to­wany przez zakłady lotnicze z Shenyang FC-31, znany też pod oznacze­niem J-31,a z racji podo­bień­stwa do F-35 – także J-35.

Kolejny dowód na zwycięstwo, a przy­naj­mniej poważne branie pod uwagę, FC-31 pojawił się w lutym. Na pokładzie Fujiana zaobserwowano wówczas makie­tę tego samolotu. Oprócz niej pojawiły się także makiety J-15 i samolotu wczesnego ostrzegania KJ-600. Co jeszcze ciekawsze, w kwietniu na pokładzie zaob­ser­wo­wano makietę szkolno-treningowego JL-10. Czyżby udało się rozstrzygnąć postę­po­wanie na pokła­dową maszynę szkolno-treningową?



To jedna z bardziej interesujących, a zarazem mniej znanych kwestii chiń­skiego programu lotnis­kow­co­wego. Już w przededniu wejścia do służby Liaoninga zaczęły się poszukiwania pokładowego samolotu szkolno-treningowego zdol­nego do operowania z pokładów lotniskowców. W roku 2011 ujawniono istnienie takiej maszyny, oznaczonej JL-9G, zaprojektowanej przez zakłady lotnicze w Guizhou. Samolot miał wzmoc­nione podwozie, hak do lądowania i zwiększoną powierzchnię płata. Podejś­cie okazało się jednak nieudane. JL-9G nie nadawał się do lądowania z wykorzystaniem lin hamujących. Wypro­du­ko­wano praw­do­po­dob­nie tylko dwa­naś­cie egzemplarzy, które skierowano do jednostek bazujących na lądzie.

Przez następnych dziesięć lat niewiele się działo. W roku 2020 zakłady lotnicze w Guizhou wróciły z propozycją udos­ko­na­lo­nego pokładowego JL-9. Konkurentem był oferowany przez zakłady lotnicze w Hongdu JL-10, konstrukcja bardziej zaawansowana i droższa. Dodajmy, że oba typy są eksploatowane przez lotnictwo chińskiej marynarki wojennej. Zakłady z Hongdu nie chwaliły pracami nad pokładową wersją JL-10, wygląda jednak na to, że to im udało się prze­ko­nać dowództwo MWChALW do swojej oferty.