Dowództwo francuskiego lotnictwa wojsk lądowych rozważa szersze zastosowanie samolotów, które przejęłyby część zadań wykonywanych przez śmigłowce. Ma to na celu ograniczenie kosztów utrzymania i rozwiązanie kłopotów z dostępnością wiropłatów.

– Dlaczego trzeba w danej misji używać śmigłowca? – pyta dowodzący lotnictwem wojsk lądowych generał Michel Gritchenko. – Dlatego, że mam coś do zrobienia na ziemi i trzeba lądować w ograniczonej przestrzeni. Jeśli na ziemi nie muszę nic robić, czemu nie miałbym użyć samolotu zamiast śmigłowca? To dużo tańsze – wyjaśnia generał.

Francuskie lotnictwo wojsk lądowych ma w uzbrojeniu około 300 śmigłowców różnych typów i niewielką liczbę samolotów. Wśród śmigłowców znajdują się sześćdziesiąt dwa Tigre’y, dziewięćdziesiąt dziewięć Gazelle’i, osiem Caracali, sześćdziesiąt osiem Pum, dwadzieścia sześć Cougarów i dwadzieścia trzy NH90. Flota samolotów liczy pięć PC-6 i osiem TBM-700.

Spośród śmigłowców sześćdziesiąt znajduje się w zakładach remontowych, gdzie przechodzą modernizacje, a ogólna sprawność całej ich floty wynosi około 60%. Generał nie rozwinął się jednak w kwestii rozwiązania tego problemu ani ewentualnych przyszłych zakupów samolotów.

Zobacz też: Francja wybiera H160

(janes.com)

Maciej Hypś, konflikty.pl