Premier Etiopii Abiy Ahmed Ali ogłosił podczas wystąpienia telewizyjnego, że najwyższy czas, aby kraj posiadał własną marynarkę wojenną. Poważną przeszkodą w realizacji tego śmiałego planu jest fakt, iż Etiopia od 1993 roku nie ma dostępu do morza.

Pozostająca w otwarcie wrogich relacjach z Erytreą Etiopia poszukuje regionalnych partnerów mogących wesprzeć planowane odtworzenie marynarki wojennej. Addis Abeba prowadzi intensywne rozmowy z sąsiednimi krajami dotyczące możliwości korzystania z portów położonych między innymi w Kenii, Dżibuti i nieuznawanej republice Somalilandu.

Obejmując urząd w kwietniu, Abiy Ahmed Ali podpisał porozumienie z Sudanem dotyczące możliwości korzystania z infrastruktury Port Sudan. Podobny układ zawarto z Kenią. W tym przypadku dotyczył on udziału w dużej inwestycji drogowej, mającej połączyć port w Lamu z Sudanem Południowym i przebiegać aż do granicy z Etiopią. Zdając sobie sprawę z korzystnego położenia w Afryce, Etiopia stara się umocnić swoją rolę jako kraju tranzytowego dla regionalnego handlu we wschodniej części Afryki, przy okazji zyskując dostęp do strategicznych portów.

Obecnie najbardziej prawdopodobną lokalizacją portu dla przyszłej marynarki wojennej Etiopii byłoby Dżibuti. Dzięki chińskiej inwestycji w połączenie kolejowe między państwami do Doraleh (będącego przedłużeniem portu w Dżibuti) transportowanych jest około 95% wszystkich towarów eksportowanych przez Etiopię.

Specjaliści wątpią jednak w sukces budowy etiopskiej floty wojennej. Ekspert Institute for Security Studies (ISS) Timothy Walker uważa, że miną dekady, zanim będzie można mówić o efektywnej flocie. Większość państw położonych w Rogu Afryki nie dysponuje odpowiednimi siłami morskimi, jednak nie jest to powód, dla którego powinno się budować marynarkę wojenną od zera – przekonuje ekspert.

Zobacz też: Pięciu kandydatów do konkursu FFG(X)

(bbc.com)

AMISOM Photo / Ahmed Qeys / Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication