Kilka dni temu pisaliśmy o tym, jakie komentarze wywołał za naszą wschodnią granicą komiks dla żołnierzy US Army, opowiadający o cyberataku Rosjan podczas hipotetycznego starcia na terenie Mołdawii. Teraz serwis Breaking Defense zebrał w tej sprawie spostrzeżenia swoich rozmówców, w tym cywilnego analityka zajmującego się obronnością, specjalisty do spraw szkolenia i generałów.

Według przedstawionego w komiksie scenariusza zainfekowane złośliwym oprogramowaniem czołgi M1 Abrams doznają całego szeregu niewytłumaczalnych i zgubnych w skutkach awarii. Czy jednak Rosjanie technicznie byliby w stanie zrobić coś takiego? A może dysponują jeszcze groźniejszymi środkami? Odpowiedź na oba pytania, zdaniem zapytanych ekspertów, brzmi „tak”.

Specjaliści zauważają, że komiks w uproszczeniu patrzy na rzeczywistość współczesnego pola walki. Strącono zwiadowcze drony? Gdzie wówczas są tradycyjne samoloty i satelitarne systemy rozpoznania? Zasadniczo mogły one paść ofiarą zaawansowanych systemów obrony przeciwlotniczej i broni przeciwsatelitarnych. Ale dlaczego załogi czołgów nie próbują wzrokowej oceny sytuacji i nie są wspierane przez oddziały piechoty?

Przedstawiona w komiksie lawina ognia z atakujących rosyjskich pojazdów bezzałogowych. (US Army / Army Cyber Institute at West Point)

Przedstawiona w komiksie lawina ognia z atakujących rosyjskich pojazdów bezzałogowych.
(US Army / Army Cyber Institute at West Point)

Amerykanie nie lekceważą rozwoju rosyjskich środków walki radioelektronicznej, nie powątpiewają także w zdolności tamtejszych hakerów. Sądzą jednak, że bezzałogowe pojazdy bojowe na razie przeważnie nie dysponują bronią, który mogłaby dorównać sile ognia 120-milimetrowych armat czołgowych. Ich pełna autonomiczność działań pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Zastosowaniu najprostszych pocisków przeciwpancernych mogą natomiast stawić czoła specjalne systemy samoobrony.

Czekanie na pojawienie się amerykańskich wojsk wcale nie musi być konieczne, gdyż łatwiej jest przeciąć cywilne łańcuchy dostaw energii i paliw. Jak twierdzi anonimowo jeden z wojskowych wystarczyłoby na tydzień sparaliżować informatyczny system kierowania ruchem kolejowym w Niemczech i na wschodzie Europy, aby Bradleye i Abramsy w ogóle nie dotarły na pole walki. Wobec stanu infrastruktury kolejowej w naszym kraju samo takie podejrzenie należy chyba uznać za komplement.

Zobacz też: PKP Intercity kupuje wagony dla wojska

(breakingdefense.com; na fot. tytułowej próby uzbrojonego bezzałogowca MAARS na poligonie US Army)

US Army / Patrick A. Albright