Przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia ostrzegają, iż panująca w Demokratycznej Republice Konga epidemia odry może być niebezpieczniejsza niż rozprzestrzeniający się wirus ebola. Według szacunków od stycznia 2019 roku zachorowało ponad 100 tysięcy osób, a 2 tysiące zmarło. To znacznie więcej niż w przypadku eboli, która od sierpnia 2018 roku spowodowała śmierć nieco ponad 1600 osób.
Tedros Adhanom Ghebreyesus, dyrektor WHO, stwierdził, że żałuje, iż epidemia odry nie jest traktowana równie poważne jak zagrożenie ze strony wirusa ebola. Władze ogłosiły 10 czerwca 2019 roku obecność ognisk odry w dwudziestu trzech z dwudziestu sześciu prowincji DRK. Zasięg zachorowań obejmuje niemal cały kraj, a niosący pomoc lekarze muszą mierzyć się z takimi samymi wyzwaniami jak ci walczący z ebolą.
Inną chorobą szybko rozprzestrzeniającą się w kraju jest malaria. WHO szacuje, że w ciągu roku z jej powodu zmarło 50 tysięcy osób. Urzędnicy podkreślają, iż nie należy skupiać się wyłącznie na jednej chorobie, lecz opracować kompleksowy plan odbudowy służby zdrowia w rozdartej wojną domową Demokratycznej Republice Konga.
Niestabilność polityczna sprawia, że nie da się poświęcić odpowiednich środków na walkę z chorobami. Uciekając przed przemocą, tysiące osób szukają schronienia w krajach ościennych, potęgując zagrożenie pandemią. W niedzielę 14 lipca odnotowano pierwsze zachorowanie na ebolę w mieście Goma przy granicy z Rwandą. Strach przed chorobą utrudnia współpracę regionalną mogącą realnie przyczynić się objęcia odpowiednią opieką zagrożonych społeczności.
Na całym świecie odnotowuje się dramatyczny wzrost liczby zachorowań na odrę. Najwięcej ognisk odnotowano w Brazylii, na Ukrainie, na Filipinach i w Demokratycznej Republice Konga. Eksperci podkreślają, że poza niedostatecznym dostępem do opieki zdrowotnej dużą rolę w pojawieniu się nowych ognisk zachorowań odgrywają ruchy antyszczepionkowe w Europie i Stanach Zjednoczonych.
Zobacz też: Założyciel Blackwater rozwija działalność w DRK
(arstechnica.com)