Wczoraj miłośnicy lotnictwa świętowali pięćdziesiątą rocznicę dziewiczego lotu SR-71, dziś wypada kolejny okrągły jubileusz. Dokładnie czterdzieści lat temu po raz pierwszy wzniósł się w powietrze bombowiec B-1 Lancer.
Maszyna ta miała stać się następcą B-52. Program B-1A przerwano jednak w 1977 roku na rozkaz prezydenta Jimmy’ego Cartera po wyprodukowaniu czterech prototypów. Lancera ożywił następny amerykański prezydent, Ronald Reagan, który w czasie kampanii oskarżał Cartera o zaniedbywanie obronności, a program B-1 wskazywał jako jeden z najważniejszych przykładów. Powstała wówczas wersja B, o mniejszej prędkości maksymalnej, ale także lepszych charakterystykach stealth i większej maksymalnej masie startowej – 216 tysięcy kilogramów, z czego 34 tysiące przypada na uzbrojenie w komorach. Pierwszy ze stu zamówionych B-1B – amerykańscy lotnicy nazywają te maszyny „Bone” – wzniósł się w powietrze 18 października 1984 roku. Dostawy dobiegły końca niecałe cztery lata później.
Napędzany czterema silnikami General Electric F101-GE-102 samolot jest w stanie rozwinąć prędkość maksymalną 1340 kilometrów na godzinę na wysokości 15 tysięcy metrów (notabene: Lancer jest także posiadaczem sześćdziesięciu jeden międzynarodowych rekordów lotniczych w dziedzinie prędkości, ładunku i odległości lotu). Trzeba jednak pamiętać, że opracowano go z myślą o penetracji nieprzyjacielskiej przestrzeni powietrznej na małej wysokości.
Początkowo B-1B miał być bronią wyłącznie strategiczną i przenosić jedynie bomby jądrowe. W latach dziewięćdziesiątych zaczęto jednak umożliwiać mu przenoszenie również bomb konwencjonalnych, początkowo tylko niekierowanych, potem także sterowanych laserowo, oraz pocisków JASSM i JSOW. Zarazem jednak, w zgodzie z traktatami rozbrojeniowymi START, Lancery utraciły możliwość zabierania bomb nuklearnych.
Chrzest bojowy Lancera przypadł na operację „Desert Fox” w grudniu 1998 roku. Bombowce te wykorzystano do penetracji irackiej przestrzeni powietrznej i zniszczenia koszar Gwardii Republikańskiej. Rok później sześć B-1B przebazowano do RAF Fairford, skąd wzięły udział w nalotach w ramach operacji „Allied Force”. Te sześć maszyn zrzuciło ponad dwadzieścia procent łącznego tonażu bomb użytych w trakcie tego konfliktu, mimo że przypadło na nie zaledwie dwa procent samolotolotów. Tymczasem w operacji „Enduring Freedom” Lancery zrzuciły czterdzieści procent ogółu bomb, w tym siedemdziesiąt procent JDAM-ów. Bombowce te brały również intensywny udział w wojnie w Afganistanie i w Iraku (gdzie w okresie inwazji przez dwadzieścia cztery godziny na dobę utrzymywano co najmniej jednego Lancera na patrolu bojowym, aby móc od razu niszczyć wykryte cele o dużym znaczeniu), a obecnie wykorzystywane są w wojnie z tak zwanym Państwem Islamskim.
W 2001 roku amerykańskie wojska lotnicze wycofały część B-1B, początkowo trzydzieści trzy, ale później część z nich przywrócono do służby, tak że obecnie w służbie pozostaje sześćdziesiąt pięć maszyn. Są rozdzielone między 7. Skrzydło Bombowe z bazy lotniczej Dyess w stanie Teksas i 28. Skrzydło Bombowe z bazy Ellsworth w stanie Dakota Południowa.
(boeing.com, af.mil; zdjęcie tytułowe: USAF / Staff Sgt. Bennie J. Davis III)