Wojska lotnicze Stanów Zjednoczonych pochwaliły się trzy dni temu operacją prowadzoną przeciwko bojownikom samozwańczego Państwa Islamskiego przez samolot EC-130H Compass Call. Jest to jedna z najciekawszych odmian słynnego Herculesa – przeznaczona do zakłócania łączności nieprzyjaciela, tak aby uniemożliwić mu koordynację swoich działań.
– Kiedy Compass Call jest na miejscu i wspiera naszych irackich sojuszników – tłumaczy podpułkownik Josh Koslov, dowódca 43. Ekspedycyjnej Eskadry Walki Radioelektronicznej – pozbawiamy [Państwo Islamskie] możliwości dowodzenia i kontrolowania swoich sił, koordynowania ataków. Kiedy nie da się mówić, nie da się walczyć. To bardzo proste.
W skład załogi samolotu Compass Call wchodzi od dwunastu do czternastu osób. Czworo lotników odpowiada za przebieg lotu (para pilotów, nawigator i mechanik pokładowy), a reszta obsługuje systemy elektroniczne. Wśród nich szczególnie istotną rolę odgrywają językoznawcy.
– Bronią językoznawcy jest język – mówi Koslov. – Ci ludzie pomagają nam odnajdować cele i nadawać im odpowiedni priorytet. Łączność, którą bierzemy na cel, kwalifikują do szczebla strategicznego lub taktycznego i pomagają oficerom walki radioelektronicznej podejmować decyzje, jak prowadzić zakłócanie, aby uzyskać efekty pożądane przez dowódcę sił naziemnych.
Prawdopodobnie najczęstszym celem jest telefonia komórkowa. Islamiści wykorzystują telefony nie tylko do porozumiewania się między poszczególnymi oddziałami, ale także do odpalania improwizowanych ładunków wybuchowych. W tym drugim przypadku w grę wchodzi jedynie zakłócenie połączenia, tak aby nie doszło do detonacji. Kiedy jednak Compass Call podsłuchuje rozmowę bojowników, językoznawca może postanowić, że lepszym rozwiązaniem jest nagrać rozmowę i wykorzystać ją do poszukiwania słabych punktów przeciwnika.
Compass Call został opracowany do paraliżowania sowieckiej obrony przeciwlotniczej w wypadku konfliktu zbrojnego między supermocarstwami. Ostatecznie okazał się jednak cenną bronią w wojnie asymetrycznej. Wcześniej talibowie, a obecnie Da’isz nie dysponuje żadnym sposobem, żeby obronić się przed taką metodą walki elektronicznej. W praktyce jedynym środkiem, który mógłby wchodzić w grę, jest rezygnacja z elektronicznych środków łączności, co z kolei oznaczałoby kolosalne utrudnienia w dalszych działaniach bojowych.
Największym problemem, z którym muszą się zmierzyć załogi latające na Compass Callach, jest ich mała liczba. Samoloty te doskonale sprawdzają się w walce z islamistami i siłom lądowym zależy na tym, aby móc korzystać z ich wsparcia. Tymczasem US Air Force dysponuje zaledwie czternastoma maszynami tego typu, a do tego są to samoloty mające już ponad pięćdziesiąt lat, zużyte i podatne na awarie, co wymusza szczególnie uważną pracę obsługi naziemnej.
(af.mil, fightersweep.com; fot. US Air Force)