Niedawno ogłoszona decyzja władz Belgii o zakupie myśliwców F-35A Lightning II potępiana jest nie tylko z perspektywy „być albo nie być” europejskiego przemysłu lotniczego. Stanowczo krytykuję ją także niezależny amerykański dziennikarz David Axe, który mówi, że choć F-35 jest „cudem techniki”, Belgia powtarza organizacyjną i finansową pomyłkę popełnioną już przez Holandię i Danię.
Publicysta stawia sprawę jasno: w porównaniu z F-16 pod kątem potrzeb kraju takiego jak Belgia F-35 są zbyt kosztowne w zakupie i utrzymaniu oraz mają zbyt niski współczynnik gotowości. Sprawić to może, iż duża część belgijskich myśliwców będzie czekała na naprawy, brakowało będzie sprawnych płatowców do szkolenia pilotów, a liczba maszyn do wykonywania zadań bojowych stanie się zbyt mała.
Do tego belgijskie siły powietrzne zamierzają zastąpić ponad pięćdziesiąt Fightning Falconów zaledwie trzydziestoma czterema Lightningami II. Nie będą miały zaś opcji uzupełnienia ich w walce liczniejszymi i prostszymi w obsłudze F-15, F/A-18E/F czy A-10. David Axe przypomina też, że Rosjanie bynajmniej nie zaniechali rozwoju systemów radarowych i termowizyjnych, co może zniwelować kluczowy atut F-35.
O wnioskach tych warto pamiętać także w naszym kraju, w którym mimo dobrych relacji zarówno z Lockheedem Martinem, jak i z innymi producentami lotniczymi wciąż nie widać na horyzoncie dostaw choćby F-16V, mogących uzupełnić Jastrzębie. Natomiast kampania wizerunkowa wokół ewentualnego zakupu przez Polskę F-35 na jednym z krajowych portali o tematyce militarnej już się rozpoczęła.
Zobacz też: Przetarg na myśliwce dla Belgii – wielka mistyfikacja?
(warisboring.com)