Piloci F/A-18E, F/A-18F i EA-18G z lotniskowca USS George H.W. Bush (CVN 77) entuzjastycznie przyjęli system półautomatycznego lądowania Magic Carpet. Bush i USS Carl Vinson (CVN 70) to dwa pierwsze okręty, na których udoskonalenie to, zwane też Precision Landing Modes, wprowadzono do użytku operacyjnego.
W ciągu pierwszych miesięcy eksploatacji systemu potwierdziło się to, co stwierdzono, używając analogicznego oprogramowania Delta Flight Path podczas testów morskich F-35C. Lądowania stały się na tyle dokładne, że powodują szybsze zużycie obsługującej najlepsze z nich liny hamującej numer dwa.
Wbrew pozorom zastosowanie nowego oprogramowania do lądowania nie jest całkowitą idyllą. Jeżeli bowiem pilot popełni błąd przy podpowiadaniu systemowi ścieżki schodzenia, nie będzie przebiegać ono prawidłowo. Cała faza podejścia staje się jednak bezpieczniejsza, ponieważ komputer steruje siłą nośną maszyny za pomocą mikrowychyleń klap i klapolotek. Nie zmniejsza zaś ciągu silników, który potem trudno byłoby odzyskać.
Podczas krótkiej wizyty dziennikarzy portalu Military.com na Bushu zaobserwowano kilka nieudanych prób przyziemienia, skutkujących odesłaniem maszyny na kolejny krąg. Zdarzył się też co najmniej jeden bolter, czyli ponowne poderwanie się z pokładu po nietrafieniu haka w linę hamującą. System Magic Carpet szybko stał się jednak na tyle lubiany, że wśród z grubsza pięćdziesięciu używających go pilotów zdarzył się tylko jeden nastawiony sceptycznie.
Zdecydowanie mniejszym powodem do chwały jest inna nowość na Bushu – warta 250 tysięcy dolarów przewoźna komora dekompresyjna, przeznaczona do leczenia pilotów z objawów niedotlenienia w następstwie nieprawidłowej pracy instalacji tlenowych. Takie samo urządzenie medyczne, ponoć kształtem przypominające dwumetrowe jajo, trafiło pod pokład wychodzącego w morze w styczniu Vinsona.
W trakcie czterech miesięcy bieżącego rejsu Busha użyte było dwukrotnie. W lutym dwuosobowa załoga EA-18G, wracającego na lotniskowiec po kilkugodzinnej misji przeciwko Da’isz, zauważyła usterkę systemu sterującego ciśnieniem w kabinie. Drugi incydent miał miejsce w kwietniu, zaraz po starcie jednomiejscowego F/A-18. Samolot zawrócił na okręt. Na szczęście żadna awaria nie wydarzyła się nad Syrią lub Irakiem.
W charakterze dodatkowego zabezpieczenia załogi F/A-18 i EA-18G zabierają do kabin specjalne testery, które podłączone do komputera po locie, raportują wszystkie problemy. Część lotników wolała jednak wziąć sprawy we własne ręce, kupując sobie opaski monitorujące dla sportowców wyposażone w wysokościomierz i barometr, które wszczynają alarm przy odstępstwach od bezpiecznego składu i ciśnienia powietrza.
Zobacz też: Wypadek F/A-18E z Vinsona i dalsze ograniczenie lotów T-45C
(defensetech.org, military.com; na zdj. tytułowym F/A-18F eskadry VFA-213 ląduje na pokładzie Busha)