Konkurs na drona służącego do tankowania w powietrzu samolotów US Navy coraz bardziej nabiera kolorów. Po tym jak swoje wizje częściowo odsłoniły Lockheed Martin i General Atomics, a Northrop Grumman ogłosił rezygnację z udziału, 19 grudnia przyszedł czas na ujawnienie propozycji Boeinga.

MQ-25A Stingraya w wersji Boeinga sfotografowano na płycie postojowej zakładowego lotniska w St. Louis. Maszyna jeszcze nie lata. Jej pojawieniu się towarzyszy natomiast informacja, że bezpilotowiec jest „w pełni funkcjonalny” (cokolwiek to sformułowanie oznacza), przeszedł próby jednostki napędowej i jest gotowy do rozpoczęcia testów na pokładzie lotniskowca już w przyszłym roku.

Trzeba zaliczyć Boeingowi na plus to, że wizja nie jest ani tylko grafiką, ani odmianą już istniejącej konstrukcji. Jego MQ-25A wygląda na solidny, skonstruowany w określonym celu płatowiec. Wręcz niemożliwe wydaje się, aby maszyna przeznaczona na lotniskowce nie miała dzielonych skrzydeł. Wąski kadr zdjęcia być może miał więc ukryć zastosowany przez producenta mechanizm ich składania.

Opracowując projekt, Boeing najwyraźniej nie zrezygnował z nadania konstrukcji pewnych cech zmniejszonej wykrywalności. Świadczą o tym kształt kadłuba, ukryty nad centropłatem wlot powietrza i usterzenie w układzie motylkowym. Wprawdzie nie ma w poszyciu maszyny ząbkowanych linii charakterystycznych dla samolotów stealth, ale płatowiec raczej pozbawiono elementów wystających.

Bezzałogowiec ma solidne podwozie, wyposażone w zaczep do katapulty i wyglądające na wręcz stworzone do lądowania na lotniskowcach. Za przednimi kołami widoczne są duże pokrywy, które mogą być albo jedynie panelami obsługowymi, albo – co zdaje się bardziej prawdopodobne – drzwiami dwóch komór na uzbrojenie i dodatkowe wyposażenie potrzebne do misji rozpoznawczo-szturmowych.

Mitologizowany dziś jako tankowiec, z uwagi na duży zapas paliwa, EKA-3B Skywarrior (w formacji z trzema F-4J). W rzeczywistości maszyna nie miała jednak wszechstronności S-3B, przeżywalności F/A-18E/F, ani poręcznych gabarytów przyszłego MQ-25A. (US Navy / National Museum of Naval Aviation)

Mitologizowany dziś jako tankowiec, z uwagi na duży zapas paliwa, EKA-3B Skywarrior (tu w formacji z trzema F-4J). W rzeczywistości maszyna nie miała jednak wszechstronności S-3B, przeżywalności w walce F/A-18E/F, ani poręcznych gabarytów przyszłego MQ-25A.
(US Navy / National Museum of Naval Aviation)

Największą zagadką jest to, że na zdjęciu nowej latającej cysterny Boeinga zupełnie nie widać instalacji do tankowania w powietrzu. Raczej problematyczne byłoby umieszczenie jej wewnątrz kadłuba. Ponieważ zapas paliwa w zbiornikach wewnętrznych tak małego płatowca na pewno nie będzie wystarczający, przypuszczać należy też, że maszyna będzie przenosiła znane z F/A-18E/F zbiorniki dodatkowe.

Producent przypomina, że ma wieloletnie tradycje w dostarczaniu maszyn pokładowych. W istocie są to bardziej tradycje firm przezeń wchłoniętych: McDonnella i Douglasa, z których desek projektowych schodziły takie samoloty morskie jak F-4, F/A-18, A-4, A-3 czy A-12. Niemniej jednak MQ-25A Boeinga jawi się dość przekonująco i może się okazać silnym kandydatem na bezpilotowy tankowiec dla US Navy.

Zobacz też: Lockheed Martin ujawnia swoją wizję KC-Z

(boeing.com, thedrive.com)

Boeing / Eric Shindelbower