W ubiegłym miesiącu światło dzienne ujrzał kontrowersyjny plan wycofania F-15C i F-15D ze służby w US Air Force. Swoistym następcą Eagle’a miałby zostać F-16 Fighting Falcon (zobacz też: F-16 zostanie następcą F-15?).

W sprawie wypowiedzieli się teraz przedstawiciele producenta F-15, czyli Boeinga. Zapewniają oni, że Eagle w wersjach C/D nie powinien być wycofywany we wczesnych latach dwudziestych, gdyż z powodzeniem może latać o co najmniej dekadę dłużej. Ma to być możliwe dzięki wymianie podłużnic tworzących szkielet płatowca. Koszt takiej operacji? Około miliona dolarów za samolot.

– Z perspektywy podatnika daje to świetny stosunek koszt/efekt – zapewnia wiceprezes Boeinga Steve Parker.

Boeing ma o co walczyć. Jeśli USAF zdecyduje się na wycofanie Eagle’i, koncernowi przepadną wielomilionowe kontrakty na modernizację myśliwców. Wymiana samych podłużnic to opcja minimum. Z kolei ramach programu SLEP (service life extension), kosztującego 30–40 milionów dolarów za samolot, można by praktycznie wyzerować resurs F-15C/D i dać im jeszcze dobre czterdzieści lat służby. W grę wchodzi też wyposażenie F-15 w system walki radioelektronicznej EPAWSS.

Wycofanie Eagle’a stanowiłoby zarazem wyśmienitą wiadomość dla Lockheeda Martina, którego F-16 zająłby miejsce F-15 zarówno w jednostkach liniowych, jak i w Lotniczej Gwardii Narodowej. Parker twierdzi, że byłby to fatalny pomysł.

– F-15 jest szybszy, przenosi więcej uzbrojenia, ma większy zasięg, może czekać w powietrzu. Jeśli nasza ojczyzna zostanie zaatakowana, powinien jej bronić nasz najlepszy sprzęt.

(defensenews.com)

US Air Force / Tech. Sgt. Ben Bloker