Brytyjskie siły morskie od lat cierpią na niedobory sprzętowe, braki kadrowe i kryzys morale. Teraz dla odmiany, wspólnymi staraniami Royal Navy i BAE Systems, jej okręty będą mogły obyć się na morzu bez oficera dowodzącego na pokładzie lub też z dowódcą przebywającym w absolutnie dowolnym miejscu okrętu. A wszystko to kosztem zainwestowania przez BAE jedynie 20 milionów funtów.
Jak donoszą zarówno źródła branżowe, jak i tabloidy na Wyspach Brytyjskich, w nieodległej przyszłości dowódcy okrętów wojennych nie będą musieli nawet ruszać się z lądu, żeby pełnić swoje funkcje. Będą korzystać z gogli rozszerzonej rzeczywistości i będą wspomagani w decyzjach przez sztuczną inteligencję. Docelowo natomiast miałoby to umożliwić użycie półautonomicznych jednostek z bardzo okrojoną załogą.
Jest to analogia do operatorów dronów, którzy sterują swoimi maszynami za pomocą łącz satelitarnych, z klimatyzowanych kontenerów na drugim końcu świata. Różnica polega na tym, że SkyGuardiany i Tritony to maszyny z natury pozbawione załogi, zaś do wojennej tradycji niektórych marynarek należało, by kapitan szedł na dno wraz z załogą i ze swoim okrętem, jeżeli w bitwie poniósł klęskę.
Całkiem inaczej niż dotąd miałoby też wyglądać stanowisko dowodzenia okrętem, zajmowane przez dowódcę lub pierwszego oficera. Przedstawiona przez BAE Systems wizja takiego pomieszczenia mogłaby zawstydzić swoim wyglądem mostek USS Enterprise ze „Star Treka”. Ma to zapewnić dowodzącym większą świadomość sytuacyjną, z możliwością szybkiego przestawiania się pomiędzy różnymi rodzajami zadań.
BAE Systems rozumie, iż umieszczenie dowódcy w oddaleniu na początku może być przyjmowane bardzo nieufnie. Argumentuje jednak, że podstawowym celem rozwiązania jest ochrona wykwalifikowanej kadry dowódczej, która w chwili trafienia okrętu w okolicach mostka bywa unicestwiona lub przynajmniej na pewien czas ogłuszona, oślepiona, obsypana odłamkami i dosłownie rzucona na kolana.
Podobnie jednak jak w przypadku latających bezzałogowców fizyczna obecność dowódcy poza okrętem zapewne nie uwolni go od presji czasu, silnego stresu i dylematów moralnych – zwłaszcza jeżeli na dowodzonym przezeń okręcie wciąż znajdowałaby się ludzka obsługa. Dodatkowo urządzenie ma umożliwić oficerowi zdalne widzenie pola walki poprzez dym, mgłę i strefy silnych opadów.
Systemy do zdalnego dowodzenia jednostkami nawodnymi mają zostać przetestowane po raz pierwszy podczas ćwiczeń brytyjskiej marynarki „Information Warrior 19” w Southampton w marcu nadchodzącego roku. Do prób mają być ponoć użyte wyprodukowane przez Microsoft gogle wirtualnej rzeczywistości HoloLens, które Brytyjczycy mogą nabyć w sklepach po około 400 funtów za sztukę.
Zobacz też: Brytyjczycy trenują dowodzenie grupą bojową lotniskowca
(telegraph.co.uk, baesystems.com)