Nietypowy widok ukazał się 31 maja oczom przejeżdżających autostradą B10 na południu Niemiec. Okazało się bowiem, że na porośniętym młodym zbożem polu jednego z gospodarzy wylądował śmigłowiec Apache, należący do stacjonujących w tym kraju jednostek US Army.
Maszyna w wersji AH-64D zmuszona była lądować awaryjnie z powodu zaświecenia się kontrolki sygnalizującej spadek ciśnienia w instalacji hydraulicznej odpowiedzialnej za sterowanie. Zgodnie z przewidzianymi na takie sytuacje procedurami lot zapobiegawczo musiał zostać przerwany najszybciej, jak to możliwe.
Lotnicy, kapitanowie Kyle Amonson i Ben Dagg, pozostawali przy unieruchomionym Apache’u przez pięć godzin. Przez ten czas, jak naliczyli, wokół maszyny przewinęło się czterdzieści aut i dwustu gapiów. Niezrażeni sytuacją, szybko zaczęli więc robić to, do czego przywykli: nawiązywali kontakt, pozwalali dzieciom zasiąść w kabinie i przymierzać hełm, jakby to był dzień otwarty lub ekspozycja statyczna na pokazach lotniczych.
Po dotarciu mechaników na miejsce okazało się, że układ sterowania maszyny jest sprawny. Jak oświadczył później rzecznik jednostki, uszkodzeniu uległ tylko czujnik ciśnienia w instalacji hydraulicznej, po którego wymianie Apache wystartował i powrócił na macierzyste lotnisko o własnych siłach.
Śmigłowiec należał do 1. Batalionu 3. Pułku Lotniczego 12. Brygady Lotnictwa Bojowego US Army z bazy Katterbach Kaserne. Amerykanie sprawdzają teraz poniesione przez niemieckiego rolnika straty. Aby je zminimalizować, załoga AH-64D starała się lądować wzdłuż bruzd pozostawionych przez traktor.
Zobacz też: Amerykański UH-1Y zgubił oponę nad Okinawą
(stripes.com; na zdj. AH-64D z 12. Brygady podczas międzynarodowych ćwiczeń w 2014 roku)