Nowy argentyński rząd z prezydentem Mauriciem Macrim na czele zamierza kontynuować ostry kurs w sprawie Falklandów. Oznacza to, że nie ma nadziei na zaprowadzenie względnej normalizacji po okresie rządów Cristiny Fernández de Kirchner, która i tak doprowadziła do znacznego ochłodzenia stosunków na linii Londyn–Buenos Aires.

Wojna falklandzka w 1982 roku zakończyła się klęską Argentyńczyków (choć nie obyło się bez bolesnych strat po stronie brytyjskiej). Przed objęciem stanowiska Macri wypowiadał się w sposób, który pozwalał liczyć na ocieplenie relacji z Wielką Brytanią, ale deklaracje poczynione w minionym tygodniu dowodzą, że były to płonne nadzieje. Argentyńskie ministerstwo spraw zagranicznych zapewniło jednak, że rozważa jedynie kroki dyplomatyczne.

Argentyna twierdzi, że archipelag stał się jej własnością z chwilą uzyskania niepodległości od Hiszpanii w roku 1816. Wielka Brytania podkreśla zaś prawo mieszkańców Falklandów do samostanowienia. W referendum w 2013 roku na 1517 głosujących (z 1650 uprawnionych) przeciwko utrzymaniu status quo opowiedziały się trzy osoby.

Zobacz też: 280 milionów na wzmocnienie obrony Falklandów.

(telegraph.co.uk; na zdjęciu siedziba gubernatora Falklandów, fot. John5199, Creative Commons Attribution 2.0)