Czy w wojnie domowej w Syrii użyta została broń mikrofalowa? Tak można byłoby przypuszczać na podstawie informacji, którą uzyskała Dżenan Mussa, reporterka dubajskiej stacji telewizyjnej Al-Aan. Telewizja ta znana jest jako jedyna na świecie, która w 2011 roku relacjonowała na żywo i filmowała pogrzeb libijskiego dyktatora, Mu’ammara al-Kaddafiego.
Cała historia zaczęła się od dwóch postów, które Mussa zamieściła na Twitterze na początku lipca. W jednym z nich zacytowała wypowiedź żołnierza Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), jakoby Stany Zjednoczone używały przeciwko bojownikom Da’isz bliżej nieokreślonych „elektrycznych bomb”.
W kolejnym tweecie następował opis działania broni: „Kiedy samolot zamierza zrzucić elektryczną bombę, mówi się nam, żebyśmy zdjęli z siebie wszystkie przedmioty metalowe. W przeciwnym razie palilibyśmy się [słowo burn może oznaczać zarówno płonięcie, jak i poparzenie] jak bojownicy ISIS”.
6/ When plane wants to drop electricity bomb, we are told to drop anything metal that we carry. Otherwise we also burn like ISIS fighters.
— Jenan Moussa (@jenanmoussa) July 7, 2017
Z opisu działania broni nie wygląda na to, by chodziło o bomby grafitowe, stosowane przez Amerykanów w Iraku do paraliżowania sieci elektrycznych, ani o pociski z głowicami termobarycznymi, których prawdopodobnie użyto w Libii. Wygląda natomiast na to, że może chodzić o broń mikrofalową, przeznaczoną do rozpraszania demonstracji lub posługującą się impulsem elektromagnetycznym w celu niszczenia urządzeń łączności i improwizowanych ładunków wybuchowych.
Może tutaj chodzić o działania wyspecjalizowanych samolotów walki radioelektronicznej, takich jak EA-6B, EA-18G czy EC-130. Amerykańskie siły zbrojne od wielu lat posiadają też odpowiadającą nieco opisowi działania kołową platformę broni mikrofalowej, zwaną oficjalnie Active Denial System (na zdjęciu tytułowym), potocznie zaś – „promieniem bólu” (pain ray). Użycie tej broni testowane było także na jednostkach pływających i rozważane, w wersji zminiaturyzowanej, dla samolotów AC-130.
Urządzenie, mające służyć głównie do ochrony amerykańskich baz przed zamieszkami, ponoć już w 2010 roku było wysłane do Afganistanu, z obawy jednak przed ewentualnymi negatywnymi skutkami propagandowymi nie zostało nigdy użyte. Niesprawdzone pogłoski o użyciu innej niezabijającej broni, mogącej ponoć unieruchamiać silniki pojazdów bez zabijania pasażerów, pojawiły się także przy okazji pilnowania libijskich zapasów broni chemicznej przez siły koalicji rok później.
Na dodatek w prokremlowskich mediach 18 sierpnia pojawiła się informacja, jakoby syryjskie siły rządowe odkryły wśród zapasów wojsk opozycji broń chemiczną produkcji brytyjskiej i amerykańskiej. Cała afera i tym razem może być jednak sztucznie rozdmuchana, bowiem jak ujawniono w szczegółach, chodzi o gazy bojowe „powszechnie stosowane do rozpędzania manifestacji”.
Od czasu wzmiankowania o „elektrycznych bombach” przez arabską reporterkę oprócz bloga The Drive nikt nie zainteresował się sprawą. Być może czas pokaże, na ile pogłoski o specjalnych broniach użytych w Syrii okażą się prawdziwe, na ile zaś są tylko wytworem ludzkiej fantazji bądź propagandy.
Zobacz też: Irak: Atak watahy dzików na bojowników Da’isz?
(thedrive.com, sputniknews.com)