O ile nie mamy do czynienia z najwyższej wagi tajemnicami państwowymi, to można powiedzieć, że historię drugiej wojny światowej opisano bardzo dobrze i niemal kompletnie. Ciągle jednak ukazują się nowe książki o tej tematyce, a niesłabnący popyt wskazuje, że tematyka ta ciągle cieszy się wielkim zainteresowaniem. Polski rynek księgarski trudno zaliczyć do czołowych w Europie i książki u nas przeważnie ukazują się znacznie później niż na zachodzie. Po części wynika to także z konieczności tłumaczenia, co samo w sobie – jeśli ma być porządnie zrobione – zajmuje sporo czasu. Opisywana tutaj książka jest jednak przypadkiem szczególnym, bo w Niemczech ukazała się ona już w roku 1961! Co spowodowało, że Wydawnictwo Dolnośląskie zdecydowało się ją wydać ponad 40 lat po premierze?
Po prostu aż do 1989 roku taka książka w ogóle nie miałaby szans się w Polsce ukazać. Jej autorem jest bowiem generał Wehrmachtu Hans von Ahlfen i już chociażby to dyskwalifikowało ją w oczach władz. Nie mówiąc już o tym, że prezentowana przez niego wizja historii, delikatnie mówiąc, odbiega od przyjętej w naszym kraju. Z tego powodu nawet dzisiaj może wzbudzać w czytelnikach emocje. Z drugiej strony dzięki jej wydaniu mamy jedną z nielicznych okazji dowiedzieć się jak wyglądała i pewnie wśród wielu Niemców – patrz: Frau Steinbach – nadal wygląda historia ostatniej wojny na ziemiach polskich. W takim właśnie celu – pokazania wojny w subiektywnym niemieckim spojrzeniu – wydano tę książkę obecnie.
Ani przez moment w całej książce nie widać najmniejszego choćby poczucia winy za rozpętanie przez Niemców wojny. Nie mówię już o braniu na siebie winy całego narodu, ale zaznaczenie pewnego swojego w nim udziału. Wszak jeśli było się generałem, miało się to i owo do powiedzenia w czasie wojny. A Wehrmacht do najszlachetniejszych ze szlachetnych nie należał. Wystarczy sięgnąć choćby po recenzowaną w naszym portalu książkę „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce”, a pamiętajmy, że opisuje ona jedynie bardzo krotki okres dwóch miesięcy. A gdzie pozostałe pięć lat wojny, gdzie cały front wschodni, na którym dochodziło do największych zbrodni? W książce von Ahlfena znajdziemy tylko pochwały rycerskości niemieckiej armii, która według autora brzydziła się strzelaniem do cywilów i podobnymi rzeczami. W tej książce Wehrmacht rysuje się tylko jako wierny i oddany do ostatniego momentu obrońca ludności niemieckiego Śląska, która ucieka przed nacierającymi dzikimi hordami Armii Czerwonej.
Zwróciliście uwagę, że napisałem niemieckiego Śląska? Tak też sprawę przedstawia autor – zdecydowanie nie pogodził się on z wynikiem drugiej wojny światowej i ustanowionym po niej porządkiem. Według niego kraina ta była od zawsze i przez cały niemal czas związaną z Niemcami. Czesi i Polacy właściwie nie wiadomo skąd się tam wzięli i co tam robili. Nie wspominając już o krzywdzącym Traktacie Wersalskim, plebiscytach na Śląsku i trzech śląskich powstaniach, które według autora zakończyły się niepowodzeniem dzięki wspaniałej postawie prawdziwych Ślązaków. Całą książkę napisano w sposób skrajnie subiektywny, który właściwie należałoby nazwać propagandą. Na szczęście polskie wydanie opatrzono przedmową wydawcy, w którym naświetla on okoliczności jej powstania i punktuje wszystkie przekłamania autora. W dalszej części taką samą funkcję pełnią przypisy od polskiego wydawcy.
Oczywiście wszystko to jest tylko jakby dodatkiem do właściwej treści książki, którą jest opis walk o Śląsk w końcowej fazie drugiej wojny światowej. Autor opisuje w niej działania na tym obszarze od rozpoczęcia radzieckiej ofensywy w styczniu 1945 roku aż do zakończenia wojny. Jest to opis jednostronny, gdzie szczegóły takie jak numery jednostek czy nazwiska dowódców znajdziemy tylko po stronie niemieckiej. Rosjan i walczących u ich boku Polaków autor traktuje jako jedną masę. Jest to opis dosyć szczegółowy, choć bardzo chaotyczny i widać, że autor nie jest pisarzem. Czytelnik bardziej niż przeciętnie zainteresowany tym tematem z pewnością znajdzie tam dla siebie sporo ciekawych informacji, jak choćby ta o rajdzie niewielkiego oddziału w celu zniszczenia fabryki broni chemicznej, aby nie dostała się w ręce Rosjan, czy choćby nawet zwykły opis walk pokazany po stronie niemieckiej z dużymi szczegółami. Oczywiście całość napisana została w sposób niemal hagiograficzny, gdzie nieliczni, słabo uzbrojeni i marnie wyposażeni żołnierze staja w nierównej walce naprzeciw potężnego i brutalnego wroga, który chce zabić wszystkich Niemców. No cóż, przynajmniej autor nie ukrywa swoich myśli przed Czytelnikiem.
Podobnie jak w innych książkach wydanych przez Wydawnictwo Dolnośląskie tak i tutaj mamy do czynienia z pracą na wysokim poziomie. Ładne, estetyczne wydanie, które kolorystycznie pasuje do poprzedniej książki tego samego autora, „Festung Breslau w ogniu”, porządnie zrobiona korekta i wiele zdjęć. No i do tego wspomniana wcześniej przedmowa i przypisy wskazujące na przekłamania, przeinaczenia autora i w ogóle wyjaśniające jego skrajnie subiektywne poglądy. Za to należy się wydawcy duży plus.
Jeśli oceniać tę książkę tylko jak zwykły opis walk na Śląsku w ostatnim okresie drugiej wojny światowej, to jej ocena byłaby co najwyżej dobra z tendencją do przeciętnej. Opis jest zbyt chaotyczny i poznajemy w niej praktycznie działania tylko jednej strony konfliktu. Natomiast jeśli potraktujemy ja jako swego rodzaju ilustrację postaw i sposobu rozumowania w Niemczech w czasie wojny i czasach Konrada Adenauera, to jest to książka bardzo wartościowa. Można dzięki niej poznać sposób rozumowania działających obecnie różnych związków „wypędzonych”, a mówiąc ogólniej – poznać te wydarzenia z nieznanej nam dotychczas perspektywy.